Maggie Piu to architekt z wykształcenia, a z miłości - malarka. W dzieciństwie malowała dziewczynki, które razem z nią przeobraziły się w kobiety. Tak jej zostało do dziś, jej obrazy to przede wszystkim kobiety otoczone kolorowymi wzorami. Rozmawiamy m.in. o tym, ale i o sztuce ogólnie.
Co było pierwsze - architektura czy malarstwo?
- Chyba zawsze to szło w parze. Aczkolwiek zaczęło się od malarstwa bo z malowaniem jestem związana rodzinnie. Mój tato był rzeźbiarzem, mój brat Jakub co prawda nie skończył żadnej uczelni artystycznej, ale miał wyjątkowy talent malarski. A od strony mojej mamy ciągnie się ciekawa historia artystyczna. Mój dziadek był ze Lwowa, a Kazimierz Smuczak (brat dziadka) malował wraz z prof. Rosenem freski we lwowskich kościołach, potem we Wiedniu. W moim życiu był taki moment, że chciałam iść na ASP, ale nie chcieli mnie tam.
Na malarstwo?
- Chciałam iść na grafikę bo moim punktem wyjściowym był rysunek. Tata - rzeźba, brat - malarstwo olejne, a ja rysowałam. W szkole średniej zaczęło mnie to bardzo interesować, wtedy też razem z moim bratem, zrobiłam swoją pierwszą wystawę. No i pomyślałam, że może ASP. Nie dostałam się i postanowiłam próbować na architekturę. Ta kreska... gdzieś jest to powiązane. Studiowałam więc architekturę, ale cały czas rysowałam swoje Kobiety. Po studiach zaczęłam pracować w warszawskiej firmie wnętrzarskiej, mieli przepiękne meble, cholernie drogie. Właściwie to był taki pierwszy salon w Krakowie, który miał dizajnerskie meble. Trochę się w to wciągnęłam, cały czas tworząc również swoje rzeczy. Nie były to czasy tak medialne jak teraz, nie działałam w internecie, nie było się łatwo wybić. Później był bardzo istotny moment w moim życiu, właściwie był to przystanek w malowaniu - zakochałam się w kretynie. Po takich różnych komplikacjach życiowych, musiałam się zająć sobą i życiem doczesnym czyli zarabianiem pieniędzy. To był dobry moment dla architektów i wszystko się fajnie rozkręcało, a ja miałam z tego dobre profity, dobrze mi się pracowało i zakochałam się znowu, tym razem w fajnym facecie. Potem zajęłam się pracą i wychowywaniem dzieci. Miałam ośmioletnią przerwę w malowaniu. Nie mogę uciec od tej miłości, chociażbym chciała, ale to prowadzi do frustracji. Dzieci podrosły, w architekturze pojawił się kryzys, odłożyłam trochę pieniędzy i wróciłam do rysunku. Teraz więcej maluję, a mniej pracuje.
Dlaczego malujesz tylko kobiety?
- Często słyszę to pytanie. Odkąd pamiętam, maluje zawsze dziewczyny, księżniczki, damy w połączeniu z różnymi dziwacznymi rzeczami. Właściwie mogę odpowiedzieć krótko: nie wiem dlaczego tak jest. Po prostu tak czuję. Chociaż ostatnio wprowadzam do moich rysunków np. zwierzęta. Kto wie może jeszcze namaluję jakiegoś faceta?
Ale zastanawiałaś się kiedyś skąd pojawiła się potrzeba malowania tylko kobiet?
- Chyba to jakiś palec boży :) Myślałam dlaczego akurat TAKA tematyka, często się zastanawiam - po co mi to? To coś silniejszego ode mnie, czuję się czasami jak maszyna do produkcji kobiet. Jedni mówią że to ucieczka w świat bajek, inni że zboczenie. Ja twierdzę że to taka moja miłość.
To są kobiety z Twojej wyobraźni czy realne postacie?
- Bywa różnie. Kiedyś rysowałam tylko postaci z mojej głowy, potem na uczelni z modeli, a teraz inspirują mnie prawdziwe kobiety, te które mi się podobają. Stworzyłam serię celebrytek: Madonna, Salma Hayek, Angelina Jolie, ale to trochę malowanie „pod publiczkę” :) Czasem podoba mi się jakieś zdjęcie, fajne ujęcie, jakaś poza... Artyści zawsze korzystali z modelek lub ze zdjęć, i ja to też często robię.
Kobiety na Twoich rysunkach są często ozdabiane, "oplatane" wzorami. Skąd pomysł na takie połączenie?
- Zazwyczaj nie wymyślam sobie niczego wcześniej. Jeżeli siadam przed kartką, płótnem i zaczynam malować to wszystko rodzi się samo. Jest to pewnego rodzaju trans, podczas którego raczej wypoczywam, odrywam się od rzeczywistości, chociaż nie używam wspomagaczy. Kiedy tworzę te swoje wzorki... to wypływa samo z siebie. Śmieje się czasami, że jestem jak maszyna - siadam i maluję. Ale mam też wiele pomysłów, które ciężko jest mi zrealizować. Budzę się w nocy, myślę o czymś, chcę to narysować, ale później trudno mi to przelać - głowa swoje, a ręka swoje mimo, że nie mam problemów technicznych. Wolę stany, w których ręka rządzi głową , niż na odwrót (ale tylko w malowaniu).
Od zawsze łączyłaś Kobiety z wzorami?
- Tak. Od zawsze miałam taki styl. Pamiętam, że jak zaczynałam rysować, to moje prace zawsze były zbudowane z miliona kresek.
Wędrując po Twoich blogach zauważyłam, że lubisz kulturę wschodu. Inspirujesz się nią? Ciągnie Cię w tamte strony?
- Kiedyś mnie ciągnęło bardziej. W moich starszych pracach widać dużo japońskich wpływów. Skąd się to wzięło? Nie mam pojęcia. Być może dlatego, że bliska jest mi secesja, której wzory poniekąd nawiązują do wschodniej kultury. Nigdy nie byłam w Japonii, a bardzo chciałabym tam pojechać. Nie inspiruję się jakimiś wzorami na poważnie. Chociaż nie zdajemy sobie sprawy, że mimowolnie przetwarzamy pewne rzeczy, które kiedyś już zobaczyliśmy, nawet nie wiemy, że to siedzi w naszej głowie i nagle gdzieś to wykorzystujemy. Może w jakimś wcieleniu byłam Japonką?
Tworzysz cykl obrazów "Małgorzata i Mistrzowie". Małgorzata - bo to Twoje imię, a Mistrzowie - bo z obrazów wielkich artystów podbierasz małe detale i komponujesz je w swoich rysunkach. Opowiedz trochę o tym
- Muszę przyznać, że kocham swoje imię :) "Mistrz i Małgorzata", "Faust" - to są takie historie, które we mnie budzą emocje i bardzo mi się podobają, inspirują. Tytuł "Małgorzata i Mistrzowie" od dawna chodził mi po głowie i bardzo chcę go zrealizować do końca. Tematyka nie jest tylko i wyłącznie powiązana z powieścią Bułhakowa. Na każdym obrazie będzie kobieta, tytułowa Małgorzata, i będzie jakiś element zaczerpnięty z obrazów mistrzów pędzla. To prawie niezauważalne detale takie jak „czarna wstążka” ukradziona z obrazu Carravagia. Póki co temat jest otwarty, chcę na to poświęcić odpowiednią ilość czasu.
Chcę dopytać o elementy z obrazów mistrzów, które wykorzystujesz. Jak wygląda ich dobieranie? Wiesz wcześniej, że weźmiesz wstążeczkę od Caravaggia? Dlaczego bierzesz akurat TEN detal?
- Nigdy nie jest to przypadkowe wybieranie, aczkolwiek często mi się te wizje rozjeżdżają. Może dlatego tak ciężko mi ten cykl dokończyć... Mam wizję, ale coś mi cały czas stoi na przeszkodzie, a chciałabym, żeby było to dopracowane, żeby każdy obraz miał swoją historię, która będzie nawiązywać i do Małgorzaty i do wybranego szczegółu z obrazu Mistrza.
Kto z wielkich malarzy jest Ci najbliższy?
- Tak sobie myślę, że chyba nie mam najbliższego. Lubię Caravaggia, zarówno jego twórczość jak i życiową historię. Salvadore Dali, który wprowadza nas w zupełnie coś innego... takich artystów jest mnóstwo! Lubię zarówno sztukę średniowiecza jak i renesansu, lubię obrazy w kościołach. Do wszystkiego mam wielki szacunek. Oczywiście uwielbiam secesję i Muchę, który chyba jest mi najbliższy. Nie przepadam za sztuką współczesną, pozbawioną kunsztu pracy. Ważny jest dla mnie zarówno talent jak i technika, wykonanie.
A skąd się wziął pseudonim Maggie Piu?
- Maggie to wiadomo - od imienia. Z Piu jest związana ciekawa choć trochę tajemnicza historia. 20 lat temu miałam takiego znajomego, któremu bardzo podobało się to co robię, pisał akurat książkę, której tytuł wziął od skrótu PIU - Pustka Intymnych Ucieczek. Ale tak naprawdę PIU powstało od czegoś zupełnie innego, a mianowicie ten sam znajomy nazwał mnie kiedyś: Piękna Inteligentna Utalentowana :) ale to jak mówiłam, było dawno.
Napisałaś na swoim blogu: "Nie lubię romantyzmu, jest on objawem słabości i bólu, bez bólu niby nie ma sztuki, ale to przereklamowany slogan". Nie jesteś ani trochę romantyczką?
- Nie, ani trochę! Wydaje mi się, że moje obrazy nie są romantyczne, są bardzo kobiece, ale to nie oznacza od razu, że są romantyczne. Jestem bardzo pragmatyczna, chociaż mniej niż kiedyś i staram się nad tym zapanować. Teraz już np. potrafię przyjąć kwiaty, chociaż wciąż nie cierpię ich dostawać! Nie lubię ani dawać prezentów, ani dostawać. Chyba, że są to rzeczy praktyczne. W ogóle uważam, że w życiu powinno się być praktycznym. Malując mogę sobie uciekać w różne światy, nawet te romantyczne :) Tu mam przewagę nad innymi. Może dlatego w życiu realnym daleko mi do romantyzmu. Uważam, że wszelkie objawy zachowań miłosno-tkliwych są objawem jakiejś słabości, albo śmieszności, szczególnie u kobiety. Ale z drugiej strony takie baby bez grama romantyzmu... to dopiero straszne! Trochę popadam w skrajności albo się oszukuję.
Skąd w ludziach przeświadczenie, że ból jest potrzebny żeby powstała sztuka?
- Przez obserwację historii artystów, którzy odnieśli sukces albo wręcz przeciwnie, zeszli na psy z powodów „twórczych”. Im tragiczniejsza historia, tym sztuka wydaje się mieć większy sens. W moim życiu były różne etapy, zdarzały się też te bolesne i okropne, zmarł mój brat w kwiecie wieku, który malował piękne rzeczy, był o wiele bardziej utalentowany niż ja, wrażliwszy i romantyczny. Czy wtedy malowałam lepiej?
Od kilku lat moje życie się uspokoiło, nie ma większych problemów ani tragedii, a mi maluje się bardzo dobrze i mam wiele pomysłów! Nie mam takiego poczucia, że w bólu rodzą się rzeczy wielkie. Wręcz przeciwnie. Staram się oddalać od siebie złe myśli. Ludzie lubią znęcać się nad innymi, lubią brać udział w cudzych upadkach, ale z daleka. Czy gdyby Vincent van Gogh nie strzelił sobie w łeb, byłby dzisiaj tak intrygujący, a jego sztuka taka droga? Jakie tematy przyciągają ludzi? Cudzy ból i zmartwienie.
Mnie przyciąga piękno
- Mnie też! Ale należymy do mniejszości..
CzytajNiePytaj : Dziękujemy Maggie Piu oraz Samii, za możliwość publikacji tej rozmowy! Jest nam niezmiernie miło, że Maggie zgodziła się na rozmowę. To dla nas najlepszy prezent, powiązany z jubileuszem portalu CzytajNiePytaj, na którym od samego początku skupiamy się przede wszystkim na sztuce i promocji
Pięknych Inteligentnych Utalentowanych artystów!
Wam też będzie miło, gdyż artystka przekazała dla Was swój autentyczny obraz, zatytułowany "Meduza". Piękną kobietę od Maggie Piu, możecie już niedługo mieć w swoim domu, więc do dzieła :)
1. Przeczytajcie znakomity wywiad z Maggie Piu i zostawcie lajka jeśli Wam także się podoba!
2. Odpowiedzcie w komentarzu pod artykułem na pytanie: Co sądzicie o sztuce Maggie Piu i czego życzylibyście artystce, gdybyście mieli taką okazję.?
3. Macie na to czas do 31 stycznia 2013, do godź, 23:59
Zwycięzce wytypujemy, prosząc o pomoc samą Maggie Piu, która ostatecznie zadecyduje do kogo powędruje "Meduza"
Zapraszamy!