Co się robi z jedzeniem?
je się?
połyka?
trawi?
wybrzydza?
a wącha się też?
No właśnie, zapominamy chyba o bardzo ważnym nawyku wąchania. Dobrze wiemy, że bez zapachu nie czulibyśmy w ogóle naszej ulubionej jajecznicy z przysmażonym boczkiem, rozpuszczonego masła na pierogach, malinowego, dojrzałego pomidora, świeżo startego parmezanu na ręcznie robionym makaronie, czy nawet smaku obleśnego kebaba, uwielbianego przez tych otumanionych alkoholem.
Dlaczego wielkie supermarkety mają zazwyczaj swoje "przepyszne" piekarnie? Bo większości z nas zapach świeżo pieczonego chleba kojarzy się z beztroskim dzieciństwem, zatem lecimy tam i w ciemno kupujemy firmowane pieczywo. Jakie ono jest następnego dnia to sami się przekonacie, albo nie raz przekonaliście:)
Zapach jest niczym gra wstępna do rozkoszy z kobietą lub mężczyzną. Kobietę lub mężczyznę należy wąchać. Jej lub jego zapach wzbudza u nas apetyt na więcej. Jest dokładnie tak samo jak z jedzeniem, nieważne czy coś jest ogólnie uważane za dobre, czy ogólnie uważane za piękne/przystojne. Ważne jest to, żeby w naszej głowie "ten" zapach wzbudzał chęć skonsumowania.
Naukowo, empirycznie, organoleptycznie i łopatologicznie mamy udowodnione, że jeśli czujemy zapach jedzenia to tym bardziej smakujemy.
Ponoć by każda czynność stała się naszym nawykiem, musimy ją powtórzyć 21 razy. Zróbmy sobie zatem dobrze i zacznijmy od powąchania nabranego na widelec, łyżkę lub palec naszego posiłku. Nie po to by sprawdzić czy jedzenie jest świeże, a poznać siebie i sprawdzić co nam naprawdę smakuje. W kwestii damsko-męskiej nie wiem czy wystarczy 21 razy powąchać żeby się zakochać, ale próbować możecie:)
Na zdjęciu: kalarepa | szczypior płynny | pomarańcza | mielona łuska gryczana
Foto: Jagna Niedzielska