AAAAAaaaaaa co to da? Asekuracyjność...
Przeciętny Kowalski...nieeee, zmieńmy to...przeciętny Lewandowski (bo sporo ludzi pewnie chciałoby mieć obecnie to nazwisko) jedząc na mieście wybiera to samo miejsce, przemierza do niego tę samą drogę, tym samym transportem, bardzo możliwe że wybierze również ten sam posiłek, a dlaczego?
Asekuracyjnie wybierze sprawdzone pozycje, żeby przypadkiem nie musieć płacić za coś za co w mniemaniu Lewandowskiego nie opłaca się.
Pewnie ogólnym Lewandowskiego argumentem na to będzie: "ale jeśli ja to po prostu lubię to dlaczego mam się zmuszać do czegoś nowego?"
Ogólnie to Lewandowski ma rację, najważniejsze żeby robić coś zgodnie ze swoimi potrzebami, ale jeśli nie znamy i nie interesujemy się nowymi możliwościami zaspokajania swoich potrzeb kulinarnych, to czy znamy siebie samego i możemy wydawać opinie np. jaka ohydna jest ta kuchnia wietnamska? Czy nie warto wyrabiać swoje zdanie, budować swoją skalę ocen, obserwować siebie jak reagujemy na niektóre smaki?
Smaki smakami, ale asekuracyjnie zachowujemy się również w życiu codziennym niezwiązanym tylko z jedzeniem, co gorsze w relacjach międzyludzkich. Podejść, nie podejść? Zadzwonić, nie zadzwonić? Pogadać, czy nie pogadać? Zmienić pracę, czy nadal "siedzieć w odchodach i płakać że śmierdzi"? Zjeść na noc, czy nie jeść na noc? Pójść w deszczu pobiegać, czy nie?....i tak w kółko.
W takim razie "odważyć się, czy nie"?
Ten tekst jest moją osobistą porażką, do której przyznaję się ponieważ chyba tylko w kwestiach kulinarnych nie jestem asekuracyjna.
Na zdjęciu: papier ryżowy | jagody | melisa
Foto: Jagna Niedzielska
Zobacz także:
Shorty kulinarne | Wącham Cię 21 razy..
Shorty kulinarne | Harce
Shorty kulinarne | W komunikacji miejskiej..